Na pokuszenie zwiedź mnie Panie,
daj tyle ciepła – ile grozy.
Niechaj rozkwitnie jak konwalie,
pozwól mi tego szczęścia dożyć.
A kiedy wniknie całe w skórę,
rozgrzeje wnętrze na wpół dzikie,
skończą się moje nerwobóle
i będzie jaśniej nim było przedtem.
Nie każ mi czekać bardzo długo,
bo nie mam na to czasu wiele.
Już włos się srebrzy białą smugą
i coraz cichszy – myśli szelest.
Więc przyjdź i pokaż obce strony,
bym mogła poznać – Twoje raje.
Czy ja tak dużo chcę, sam pomyśl,
bo do tej pory nic nie dałeś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz