odchodzę. po trzech dniach pobytu u ciebie
przemieszczam się w nową formę. daleko
do ideału, którym nie będę nigdy i nie zamierzam
być poetą. kiedy piszę wiersze, coś kłuje w płucach
i pluję krwią. potem nakłuwanie, sondowanie,
eksperymenty. pierwsza krew w kroplówce i sny
snujące się po głowie. ta zima nigdy się nie skończy,
zakotwiczy w trzewiach, przetrwa ciężkie operacje na otwartym
sercu. dlatego nigdy nie będę poetą, poezja to zagrożenie,
igła w ciele. a ja boję się zastrzyków, drobnych ukąszeń.
kto jeszcze tak czuje, niech spojrzy w oczy,
odwzajemni słowo. oddali ode mnie wszystkie inspiracje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz