środa, 26 sierpnia 2015

Uwikłani w śmierć

Niedawno wpadł mi w ręce tomik Jarosława Jabrzemskiego pt. Egzuwia Egzekwie. Zacznę może od nawiązania do tytułu całego zbioru. Co to za dziwne stworzenie? W moim tłumaczeniu jest związane z wylinką, czyli zrzucaniem skóry, a więc, odmładzaniem się bądź zmianą swojego światopoglądu egzekwie to w po łacinie oznacza towarzyszenie do grobu. W całym zbiorze mamy do czynienia z powoływaniem do śmierci, z jej celebracją, sprawianiem tego, że wszystko, to, co żyje, musi umrzeć. Wobec takich wierszy nie da się przejść obojętnie. Tytuł zbioru Jabrzemskiego możemy odczytać jako pewną zależność człowieka od umierania.
Dance macabre przewija się przez każdy niemalże wers. Śmierć nie daje nam odpocząć. Nabrać odpowiedniego dystansu. Nie pozwala nam zrozumieć siebie, tak, jakbyśmy tego chcieli najbardziej. Człowiek wiecznie idąc ku śmierci napotyka po drodze na różnego rodzaju przeszkody. Jego zewnętrzna powłoka wydaje się być za miękka na obrastanie w rośliny, na szastanie nazbyt kwiecistym i kolczastym słowem. Człowiek z wierszy Jarosława Jabrzemskiego jest wrażliwy na najdrobniejsze zdarzenia, które dzieją się wokół niego. Wraz z jego dorastaniem, jego świat zmienia się, przemienia się ziemia, panoszy się i prze jeszcze mocniej. Podmiot liryczny wychodząc z pościeli obserwuje rzodkiewnik pod oknem domu. Łatwo ulega deformacjom i jest osobą z reguły nieprzygotowaną do ochrony przed potencjalnymi napastnikami. Podmiot liryczny to poronna postać zmuszająca się do wegetacji letniej. Jednakże nie zmusza się do kochania roślin. W pełni zdaje sobie sprawę z tego, że rośliny potrafią odwzajemniać swoją miłość i rozkwitać najpiękniej jak tylko potrafią. Mimo to są skazane również na bierną wegetację, życie pozbawione wyższych, ludzkich uczuć.
Śmierć obecna w wierszach Jarosława Jabrzemskiego jest subtelna i nie wychyla się poza szereg krocionogów, dmuchawców, niedojonych krów, skarabeuszy. Posprzątanie cmentarza wydaje się być niezłą zabawą. A zwłaszcza wtedy, kiedy, po drodze porusza się glista, pojawia się postać ludzka i nierzeczywista, zdeklarowany onanista. W tych wierszach na każdym kroku dzieje się coś w co jest uwikłany każdy z nas, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. Podmiot liryczny pisze w wierszu przyszło tak: posprzątać cmentarz/ co za tym idzie/ pełzać/ choć czasem podfrunąć chętka/ czego się wcale nie wstydzę ( przyszło, s. 15). Człowiek został tutaj zdegradowany do roli zwierzęcia nie posiadającego sprawnego umysłu, pełzającego po ziemi, a nie chodzącego.
Podmiot liryczny trochę z ironią opisuje to nasze bytowanie na ziemi. Jak twierdzi: jeśli potop nic tu po nas/ nie będziemy/ szukać ratunku w sparciałych oponach/ z tej ziemi// a jeśli tylko podtopienie/ niechże rozgości się robactwo/ i perforuje tak by zmienić/nas w to/ co wyżłobiło dziurki w serze ( przypowieść o patogennym serowarze, s. 16.). Patogenny serowar nie kojarzy się z czymś przyjemnym. Tak samo ironicznie podmiot odnosi się do miłości, o której pisze, że znajduje się pod powierzchnią buta, co można zrozumieć, że odeszła, umarła, że jej po prostu nie ma i nie było.
Wiersze Jarosława Jabrzemskiego są prawdziwe nicościując, siejące w nas panikę przed chorobami, które zjadają nasze wnętrza i powodują najczęściej śmierć. Lekkość z jaką Jarosław Jabrzemski pisze o śmierci uzależnia. Mimo to opisywana tutaj śmierć jako środek uzależniający nie wywołuje u mnie odruchu wymiotnego. Wręcz przeciwnie. Śmierć staje się częścią mnie samej. Nie jest śmiercią surrealistyczną tylko taką zwykłą, codzienną, uwikłaną w proste życie człowieka. Być może ogrodnika z lubością pielęgnującego w swoim wielkim ogrodzie rośliny i zwierzęta.
Obcowanie ze śmiercią w czasach hipokryzji nie jest wcale czymś łatwym. Wszystko, co interesujące to obsesja związana ze strachem i smutkiem. Jak twierdzi sam poeta nic się nie stało poza wyziębieniem. Jednakże w tym wierszu widać poniekąd pogodzenie się z własnym losem i ze śmiercią. Podmiot liryczny z tego utworu mówi: prasa napisze, że ofiary w ludziach/ a my ze śmiercią wypiliśmy brudzia (nic się nie stało poza wyziębieniem, s. 29). Przy słodko brzęczących butelkach nie da się doliczyć zgwałceń na cmentarzach. Ani też rozpalić zniczy. Mimo to, w tomiku Jarosława Jabrzemskiego pojawia się nadzieja, na lepsze czasy – przepiękna i dobra wróżka, która proponuje okłady na rany, sny i choroby.

Jarosław Jabrzemski, Egzuwia Egzekwie, Fundacja Duży Format, Warszawa 2014

sobota, 15 sierpnia 2015

błyskotki


J.J.







ktoś przychodzi zawsze. zwłaszcza
głupi i tłusty marianek. stoi w kolejce
po mięso. na skórze czarne plamki

tworzą kontynenty. ludzie ze wsi
mówią, że raka ma po matce. lusia
pluła przed siebie i odmawiała zdrowaśki.

niosła za sobą dziwny, szpitalny smak.
bóle leczyła marihuaną. ciało
rozłupane na pół.

marianek obserwował jej włosy.
już nie były tak gładkie
i lśniące jak dawniej

z włosów matki
robi teraz poduszki
i sprzedaje. nikt nie wie,

że w poduszkach
za pięć złotych
kryje się śmierć.

czwartek, 13 sierpnia 2015

w połowie sierpnia








późna młodość. coraz częściej
zmęczenie daje znać
o sobie. coraz bardziej
guzowate ciało jest osłabione.

nie zniesie kolejnego cięcia.
odgruzowywania.

a lato jak odkarmione dziecko
bądź trup dziewczyny
znaleziony pod mostem
szepce w chruśniaku. na twoich udach można
narysować matkę bolesną lub piankę
z kakao. koty z wydłubanymi oczami
siedzą na płocie i biorą mnie na litość.

zbieram maliny na sok.
obok nas
kołysze się główka snu











Zdjęcie z Internetu

środa, 29 lipca 2015

gruzy


nie umiem się podnieść. mój człowiek
przeszedł samego siebie, całą drogę
z podwilka do dachau. płytka wyobraźnia
kopie nam groby pod balkonem sąsiadki

ktoś pije piwo. za zimno. pomiędzy ludźmi zanikają
związki. naturalne rozkładają się najszybciej. już
nie włożysz ręki pod moją koszulę. zlodowacieje

szybciej niż myślisz. ostatnio
przegryzam wszystkie naczynia
krwionośne. dostaję świra.
proszę, zapal światło





Zdjęcie http://www.ushmm.org/wlc/en/article.php?ModuleId=10005214

wtorek, 28 lipca 2015

sztorm

ogranicza mnie tamten świat. niebo
nad birkenau coraz ciemniejsze
zawiązuje się w zdanie. prawie piętnasta.

a ja wciąż w szlafroku
masuję obolałe piersi. pod skórą
guz wielkości kurzego jajka daje znać

o sobie. tracę nieważkość
i nie jestem już tak cholernie erotyczna
jak dawniej. szukam równowagi




Zdj. http://www.scrapbookpages.com/AuschwitzScrapbook/History/Articles/Liberation.html

poniedziałek, 27 lipca 2015

dekompresja


jestem naznaczona. ciszą w pustym mieszkaniu
i widokiem z okna. na prosektorium, w którym
codziennie migoczą cienie, hutę szkła, wozy
policyjne. nie umiem się odnaleźć. w tym zdaniu,

w tych metaforach wyciągniętych spod ziemi,
gdzie chowali zmarłych z auschwitz. powiedz mi,
czy cuda zdarzają się tylko niewiernym. gubię się.

pomiędzy pierwszą trzydzieści a drugą w nocy
próbuję nie oddychać. na prześcieradło
spływają ze mnie resztki wilgoci. w głowie wciąż
odkładają się wizje. ostatnio wprowadził się do mnie,
strach i zapuścił wąsy. zaczynam pękać