sobota, 13 grudnia 2014

Zenon Dytko, ŻUK GNOJARZ I GWIAZDY, AGENCJA WYDAWNICZO – REKLAMOWA FEDRAA, 2014


Żuk gnojarz, gwiazdy i dytkizm

Mam przed sobą kolejny tomik Zenona Dytko, pt. ŻUK GNOJARZ I GWIAZDY. Na samym początku przyciągnął mnie sam tytuł. Próbowałam rozwikłać jego znaczenie. Za pierwszym razem nawinęło mi się podobieństwo do Zbigniewa Herberta i jego zbioru Hermes, pies i gwiazda. Czy jest to tylko zbieżność tytułów? Wydaje mi się, że tak. Poezja Zenona Dytko różni się bowiem od twórczości Zbigniewa Herberta. Język Dytko jest inny, pozbawiony w znacznej części metafor, czego nie można powiedzieć o samym tytule zbiorku. W tytule poeta umieścił dość dziwne zwierzę w towarzystwie gwiazd. Żuk gnojarz jest owadem o skromnych zwojach mózgowych, potrafi orientować się w terenie i odnosi kierunek własnego marszu względem Drogi Mlecznej. Ciekawa jest również anatomia tego malutkiego zwierzątka. Jego oczy są bardzo słabo i ciężko mu rozróżnić poszczególne konstelacje na niebie. Niemniej jednak, w podróżowaniu pomaga mu proporcja ciemności i światła, jakie dociera do nas, do Ziemi od gwiazd, które tworzą naszą galaktykę. Dlatego też właśnie, żuki nie gubią się w przestrzeni i nie wchodzą innym zwierzątkom w drogę. Warto także zauważyć, że ciężko określić, w jakim kierunku poruszają się żuki. Jedno jest pewne: za wszelką cenę chcą oddalić się od nawozu . Te niewielkie stworzonka znajdują kierunek swojej drogi dzięki Słońcu, Księżycowi i ich spolaryzowanemu światłu. Tak samo stwierdzili biolodzy i założyli im czapeczki, które zablokowały dostęp do światła . Żukom, trudniej było zorientować się w przestrzeni i trudniej rozpoznawały dostępne im źródła światła. Żuki wykorzystują w swojej wędrówce światła Drogi Mlecznej a także dowiedziono również, że żuki mają swoje mniej, bądź bardziej ulubione światło.
Dlatego też, być może w tytule tomiku Zenka Dytko pojawiły się obok żuka gnojarza także gwiazdy. Być może tę trajektornię ruchu żuka tworzą również trzy kolejne rozdziały, z których zbudowana jest książka Dytko. Czy rozjaśni nam tę niepewność wiersz tytułowy z tomiku? Zerknijmy na Żuka Gnojarza i Gwiazdy, wiersz rozpoczynający trzeci rozdział. Żuk gnojarz toczy przed sobą kulę nawozu, tak samo podmiot liryczny tego wiersza snuje refleksje na temat swojego życia i jego okrucieństw.
Podmiot liryczny, nie mylić z autorem zdaje sobie sprawę z tego, że cała ta rzeczywistość, w której żyje, jest anormalna. Sam pisze bowiem: patrzeć to gwałcić,/ rozmawiać to zdradzać osobiste/tajemnice/nie mieć nadziei/ nie kochać nikogo (s. 33). Niemniej jednak, wydaje mi się, że takie pesymistyczne, ale ironiczne zarazem myślenie o rzeczywistości otaczającej człowieka, nie jest tak do końca zrozumiałe przez nas samych. W życiu są bowiem takie momenty, które blokują nam dostęp do światła, miłości, szczęścia. Człowiekowi, wówczas trudniej zorientować się w życiu, podejść do niego inaczej, mniej filozoficznie.
Żuk gnojarz toczy dalej ciężką kulkę nawozu. Tak samo podmiot liryczny wypowiada się o nurtujących go kwestiach: żydowskiej, o tęsknocie do władzy, dyktatury. Dla niego najważniejszym problemem była także walka o swoją przestrzeń, do zwalczania swojej agresywności. Niewiara w miłość powoduje u niego także fakt, że widzi życie w ciemnych barwach. O swojej przeszłości pisze, że była pełna czułości i miłości kiedyś miałem w sobie/tyle czułości i miłości/ dziś jestem ostry i szorstki/więcej we mnie nienawiści/(m i M., s. 17).
Wreszcie, na koniec moich rozważań, chciałabym powiedzieć parę słów o języku poetyckim Zenona Dytko. Jaki jest język poetycki Zenona Dytko? Co dzieje się w nim ciekawego? Otóż, o języku Zenona Dytko, można powiedzieć właśnie to, że jest on pozbawiony metafor, a tworzą go zwykłe obrazy szarej codzienności. Wręcz powiedziałabym, że jest to język niepoetycki. Tworzenie wierszy przez Zenona Dytko można nazwać więc swoistego rodzaju dytkizmem. Niemniej jednak, polecam ten tomik, chociażby ze względu, na przyjrzenie się zabiegom stosowanym przez autora w jego wierszach. Z lektury jego tomiku wynika, że do pisania wierszy, tak naprawdę metafory są zbędne.







sobota, 29 listopada 2014

Wątek



Trzeba zaokrąglić. Pierwiastki, brzuch i wers
do pointy. Napocić się przy składaniu
sylab i przerysowywaniu snów na kredowy papier.
Ostatnio było tutaj za dużo ciemności,

teraz proszę o kilka jasnych metafor. Mogą być
w stylu art deco, przez e z kreseczką u góry,
byleby tylko lustra pozostały całe. Najpierw jednak

muszę znaleźć odpowiedni język, mniej obcy,
tańczący na tych samych falach, jak kobieta na plaży
w Deauville. Koniec się jeszcze przetwarza

niedziela, 2 listopada 2014

Lubię wracać do Sławkowa - I miejsce na Jesieni Poetyckiej

Jak widać praca nad wierszem popłaca:):):) Uwielbiam wracać do Sławkowa, choć, jestem tutaj drugi raz:):) Najbardziej wolę wiosną, bo ciepło, choć teraz też było całkiem całkiem. Panu Profesorowi Tadeuszowi Sławkowi dziękuję za uznanie:)









czwartek, 9 października 2014

Obiekty chwilowe. Projekt rozpadu / - inspiracja do wiersza migawka I miejsce na Konkursie w Gnieźnie



Momentary Objects. Scheme of Disinteration, 1987 / 1987

migawka

wnikam głęboko w noc. poza liniami granicznymi
snu – lekkość i zagubienie. mam coś takiego w sobie,
co wytłumia odbicia światła. tymczasem, wciągam w płuca
zarys wież, zaczarowane dworce i kaszlę.
dyskretny rysunek deszczu jest twoją dzisiejszą twarzą
zbyt obcą na dotyk. w soczewce obiektywu matowieje cisza,
oddalają się barwy, dokonuje się czas.


Werdykt I Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Fotografia” z dnia 08.10.2014 - I miejsce

Werdykt I Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Fotografia” z dnia 08.10.2014

Konkurs odbył się w ramach II Wielkopolskiego Festiwalu Fotograficznego im. I. Zjeżdżałki. organizowanego przez WBPiCAK
Tematem fotografii w poezji zainteresowało się 77 autorów. Zróżnicowany poziom, różnorodna poetyka oraz niekonwencjonalne ujęcie tematu konkursu, pozwoliły każdemu z jurorów zwrócić uwagę na 5 -10 wierszy.
Jury: Joanna Borzęcka (przewodnicząca)
Magdalena Pocgaj
Łucja Dudzińska
postanawia, że według punktacji laureatami konkursu zostają:

I miejsce
Daria Dziedzic (Dąbrowa Górnicza) godło: język w rurkę – wiersz: MIGAWKA
(Ujął mnie emocjami oraz zgrabnie nakreślonym obrazem, który odczuwam rzeczywiście, i jako czytelnik odnajduję się w nim. Sprawny język, nieprzekombinowany, zwięzły, a zarazem ujmujący. Dobrze spuentowany, a jednocześnie idealnie wpisuje się całościowo w temat fotografii jako migawka).

II miejsce
Aleksandra Słowik (Poznań) godło: pstryk – wiersz: BORGES. FOTOGRAFIA W SEPII
(Bardzo ładne otwarcie wiersza, pociągające za sobą w głąb czytelnika, dobrze przekazane emocje, które jednocześnie dobrze nakreślają tło. Trochę puenta jest zbyt oczywista i praktycznie niepotrzebnie, aż tak dopowiedziana, a szkoda, bo wiersz doskonały jest tajemnicą, dlatego też z wielkim bólem, ale nie mogę mu przyznać pierwszego miejsca).

III miejsce – równorzędne:
Sławomir Leszczewski (Ostróda) godło: malkontent – wiersz: PRZYGODA GMINNEGO POETY
(Bardzo fajny jedenastozgłoskowiec, podoba mi się jako pomysł – delikatna krotochwila, wyczuwalna lekkość pióra i zabawa z poczuciem humoru – przy pisaniu na plus).

Mariusz Cezary Kosmala (Legionowo) godło: Senesino – wiersz: PASSACAGLIA
(Sekstyna napisana sugestywnym językiem, ze sporą dawką poczucia humoru. Plus za technikę).

Wyróżnienia:

Dorota Nowak (Nowy Tomyśl) godło: Olduś 17, wiersz: jeden mak

Beata Piwowarczyk-Dudek (Chicago, USA) godło: HEDONE, wiersz: Wystawa

Damian Kubik (Kraków) godło: DK, wiersz: Fotografia

Marek Drzewiecki (Poznań) godło: Ekherk, wiersz: czasu – rama

Anna Ewa Klimowicz (Lubań) godło: babie lato, wiersz: Światłoczuła

Alicja Krzanik (Kraków) godło: tlen z azotem, wiersz: tylko rób tak żeby nie było zmarszczek

Uzasadnienie werdyktu: Joanna Borzęcka
Organizator konkursu: Grupa Literyczna NA KRECHĘ (Łucja Dudzińska)

Ogłoszenie werdyktu: 10.10.2014, godz.18.00 podczas wernisażu zbiorowej wystawy: FotoStawka Obok oraz Rozmów z fotografią. Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu, ul. Ratajczaka 38/40
gala: 30.10.2014, godz. 18:00 Finisaż II Wielkopolskiego Festiwalu Fotograficznego im. I. Zjeżdżałki. Miejski Ośrodek Kultury w Gnieźnie, ul. Księdza Prymasa Macieja Łubieńskiego 11




Wiersz nagrodzony

RYTKA Zygmunt , http://www.fotografiakolekcjonerska.pl/obiekty_na_sprzedaz?obiekt=10018
(ur. 1950)
Obiekty chwilowe. Projekt rozpadu /
Momentary Objects. Scheme of Disinteration, 1987 / 1987

migawka

wnikam głęboko w noc. poza liniami granicznymi
snu – lekkość i zagubienie. mam coś takiego w sobie,
co wytłumia odbicia światła. tymczasem, wciągam w płuca
zarys wież, zaczarowane dworce i kaszlę.
dyskretny rysunek deszczu jest twoją dzisiejszą twarzą.


















sobota, 4 października 2014

plujka

Zanim przyjdą kolejne recenzje, zanim napiszę kawałek prozy na swoim blogu, przejdą wieki. Dziś jednak wstawiam nowy wiersz. Taki jesienny. Dopasowany do mojego nastroju.Dedykowany Demisiowi:) On wie, za, co:)Dziękuję Demiś:)

plujka
Demisiowi:)

depresja party? niekoniecznie dzisiaj. jutro też nie,
ani pojutrze. wiersze jak wykałaczki wchodzą między zęby,
a mnie ani czucie, ani ta przeklęta wiara nie bierze gorączką.
zwalniam, ale wciąż jestem w tym samym punkcie,
bliżej obłędu. bliżej nocy. białej. bez rymów w kropelce
wódki, w klozecie, w wannie. tak naprawdę, to bóg
stworzył tylko piach. reszta przyszła sama, w tym ja,
w tym ty, twój mózg, twoje ręce wbrew pozorom są ulepione
z gliny, z gipsu, z metalu. biorą wszystko za wszystkich.
za ciało i słowo. za umysł gotowy do skoku. za wino
i karę bezcielesną, niesprawną. puszczoną w niepamięć,
w wodę, w rzekę, do morza. taką karę plujkę,
w sam raz pod twój smak i twoje podobieństwo.


Z. Beksiński

niedziela, 21 września 2014

Kilka nowych wierszy

skrzep
podobno śnię z otwartymi oczami a z ust wylatują motyle.
nie wchodzę już we mgłę i daleko mi do skoku z fiordu
stromego jak twoje życie. nie mam już nic do ukrycia.
wszystko wiecie o mnie z wierszy, z tych refleksji,
które nasuwają się same. co miesiąc, co rok
wracają jak złote krążki. sen ciągle zostawia blizny na skórze,
tatuaże zamieniają się w stare łajby, a zza paznokci
wydłubuję wciąż nową ziemię. coraz żwawiej wirują okręgi,
a ja nie zwalniam. coraz szybciej sylabizuję swoje nazwisko,
przełamuję światło, powoli zaciągając się dniem.
rozszerzone źrenice mówią same za siebie.


pierwszy wiersz po urodzinach

koniec lata. to właśnie w nim
odnajduję siebie i nie ulegam zmęczeniu
jak sukienka w kwiaty, zarys twojej ręki
i oddech maszynerii niesiony wodą.
wciąż jestem wszechobecna. wiążę słowo
w oddechu i we śnie.tymczasem siedzę w ucieczce,
i kołysze mnie to dziwne uczucie głodu,
które nie ma twarzy. już nie potrafię wrócić.



wiersz drugi pourodzinowy


każdego dnia jestem czymś innym.
raz - zatłoczonym dworcem, drugi - nieznanym
kierunkiem podróży. lunaparkiem na peryferiach.
trudno ochronić mnie przed ciągłymi metamorfozami.
w moich ustach wciąż drzemią przerdzewiałe szyny.
a ty, tak bardzo obawiasz się o moją zachłanność,
że zmieniasz się w wodospad, wyraźne złudzenie nocy
i w wilgotny sen
- ten niezamieszkały statek bez kursu
i zostawiasz za sobą wyschnięte morza,
pył na skrzyżowaniach.

Natalia Zalesińska pisze o moim cracku

http://calme.blox.pl/html


Natalia Zalesińska:

" czwartek, 18 września 2014
inny rodzaj nieważkości

Stanisław Sojka śpiewa Jesteś moją kokainą, a Daria Dziedzic pisze wiersze, które zamyka w tomiku poetyckim crack. Crack odmiana kokainy, najbardziej uzależniająca i wyniszczająca, od niej nie ma ucieczki, jest tylko śmierć. Czyżby dla bohaterki wierszy, miłość jest uzależnieniem, a relacja pomiędzy kobietą a mężczyzną, była wyniszczającym uczuciem?. Na pewno warto inspirować się literaturą, poezją ( w przypadku tego tomu poezją Paula Celana, i nie tylko) czyjąś twórczością, rozmawiać z mistrzami językiem wiersza.

Czytelnik musi sam pobyć w Cracku, iść śladami bohaterki wierszy (iść śladami autorki), poczuć zapach śmierci, strachu. Wiersze w cracku są skupione, oszczędne, mocne."


Dziękuję Natalio:)

niedziela, 31 sierpnia 2014

Recenzja z cracka na latarni morskiej: Agnieszka Kołwzan TROPEM PAULA CELANA

Agnieszka Kołwzan

TROPEM PAULA CELANA

Najnowsza propozycja poetycka Darii Dziedzic, opublikowana przez Pomysł Wydawniczy GNIOTOWNIK w Poznaniu w 2014 roku pod patronatem „Zeszytów Poetyckich”, nosi tytuł Crack. Większość wierszy została opatrzona przekładami w języku niemieckim (pióra Moniki Andryszak), greckim (pióra Christosa Kargasa) i angielskim (pióra Mikołaja Chmiela), które wprowadzają ciekawy kontekst lingwistyczno-interpretacyjny.

Zbiór poprzedza cytat: „Wiesz, przestrzeń jest nieskończona,/ wiesz, nie musisz latać” Paula Célana z wiersza Słowo o zstępowaniu do głębi (z tomu Die Niemandsrose, 1963). Wybór fragmentu poezji tego niemieckojęzycznego twórcy jest celowy, bowiem Crack stanowi zapis wędrówki po jego twórczości. Dlatego warto zatrzymać się na chwilę na źródle inspiracji Darii Dziedzic.

Paul Célan (właściwie Paul Antschel) to urodzony w Czerniowcach w 1920 roku (wówczas należących do Rumunii, a dziś do Ukrainy) niemieckojęzyczny poeta o żydowskich korzeniach. Zarówno jego życie jak i twórczość zostały naznaczone stygmatem Shoah – w latach czterdziestych pracował przymusowo przy budowie dróg w rumuńskich obozach pracy, natomiast rodzice ponieśli w nich śmierć. Jego poetycki dorobek spowija zatem mrok, zaś on sam „jawi się jako sejsmograf zagrożonego gatunku ludzkiego”, usiłując przy tym, jakby na przekór zmiennym czasom, odnaleźć wartości constans.

Tom Crack to wyraz podążania śladami Célana, próba odnalezienia siebie w poetyckim świecie wielkiego poprzednika. Chyba dlatego Autorka nadaje zbiorowi cechy opowieści, i dlatego schemat kompozycyjny zbioru przypomina budowę klasycznej powieści lub dramatu – część zasadniczą, składającą się z trzech mniejszych, opatrzoną tytułem Paulstreet poprzedza Prolog, a zamyka Epilog. Nazwa Paulstreet, czyli ulica Pawła, Pawłowa ulica odnosząc się do postaci Paula Célana, raz jeszcze podkreśla intertekstualny wymiar Cracka. W Prologu znajduje się wiersz czarne płatki, lód pękający w oczach, pierwsza głębia stanowiący poetycki przekład myśli Célana wyłożonych przezeń w utworze Czarne płatki. Oba wiersze, poza zbieżnym tytułem, łączy tematyka melancholii i śmierci, które symbolizuje zima: „zima. spieszna, śmiertelna”.

Podążając śladami Célana podmiot liryczny dosłownie i metaforycznie spogląda na bliskie niegdyś poecie miasto, ulice, czy katedry. Miejska przestrzeń jawi się jako miejsce, które czeka zagłada: „tej niedzieli miasto zalegnie krzyżem na wilgotnej ziemi/ […] holownik pęknie – nie wytrzyma przeciążenia./ ulice położą uszy po sobie kamienicom puszczą nerwy/ a szpitale stracą na ważności” (zasłuchanie. paul wyjeżdża i zostawia odkręcony gaz). Z kolei opisując katedrę w wierszu mistycznie, podmiot liryczny wykorzystuje fragmenty piosenki Stana Borysa Jaskółka uwięziona, przewrotnie ją trawestując. Bowiem w jego odczuciu to „katedra jest jaskółką, czarnym sztyletem wydartym”.

Poza miastem przedmiotem eksploracji staje się własne wnętrze. Autorefleksyjne wiersze jak stany (nie)elementarne ewokują mroczne „ja” podmiotu lirycznego, który wyznaje bezpośrednio: „cyklicznie popadam w obłęd”. Zima, jako pora symbolicznie kojarzona ze śmiercią, wzbudza apatię, wprowadza w stan odrętwienia, uśpienia: „tymczasem nie umiem się wybudzić”.

W licznych wierszach wykorzystane i metaforycznie przetworzone zostały terminy medyczne, nazwy chorób i przypadłości, np.: hemiataksja, intubacja, czasem trzeba odkaszlnąć, paranoje. Wprost o stanie zdrowia, który może być odczytywany jako odzwierciedlenie stanu ducha, mówi podmiot liryczny w przerwanym połączeniu. Swe szpitalne przeżycia komentuje tak: „awansowałam na ketaminę – podobno pobudza krążenie/ rozszerza oskrzela, sny wyciągnięte spod kołdry/ kolejne przerzuty, szpitalne bollywood, kurs wychodzenia/ nocą przez okno pisania listów podśpiewywania/ najsmutniejszej z piosenek retro”. Puentuje swe wynurzenia: „po tej stronie wyjałowiona pościel” wieloznacznie, po tej stronie – czyli po której? Zdrowych czy chorych? Jeśli „wyjałowiona pościel” znajduje się po stronie chorych, jest to metafora leczenia szpitalnego, które przez izolację i sterylność pozbawia człowieka fizycznego współbycia z drugim. Natomiast jeśli umiejscowiona jest po stronie zdrowych, oznacza, że to szpitalna egzystencja zawiera w sobie więcej życia.

I taki właśnie jest cały Crack Darii Dziedzic – wieloznaczny, nieprzejrzysty, nie dający się wtłoczyć w żadne ramy i kategorie. Wręcz kipi tropami, kodami i metaforami, skondensowanymi do granic możliwości i niedomówionymi…

Daria Dziedzic "Crack", posłowie Roma Jegor, Pomysł Wydawniczy GNIOTOWNIK, Poznań 2014, str. 84

Agnieszka Kołwzan

niedziela, 18 maja 2014

Widzieć niewidzialne. Przekazy podprogowe Patryka Chrzana.




Przekazy podprogowe Patryka Chrzana to książka, która niedawno znalazła się w mojej biblioteczce i jednocześnie debiut młodego poety. Tomik ten jest Nagrodą Główną szóstej edycji Konkursu Poetyckiego 2013, ufundowaną przez organizatora Miejską i Powiatową Bibliotekę Publiczną w Będzinie. Dużo dzieje się w tych wierszach. Już sam tytuł jest wieloznaczny. Przekaz jest zazwyczaj kojarzony z blankietem pocztowym bądź bankowym przeznaczonym do wypisania przez kogoś przesyłki. Często może kojarzyć się również z tekstem pisanym, dziełem sztuki, które są źródłem wiedzy o przeszłości. Wiedza ta jest często zawarta w jakiś źródła archiwalnych albo przekazywana ustnie, jak średniowieczne piosenki bardów z pokolenia na pokolenie. Natomiast, słówko podprogowe, kojarzy mi się z jedną z odmian percepcji – percepcją podprogową.
Wiersze Patryka Chrzana są jednocześnie przekazem i percepcją. Obraz tworzony przez dąbrowskiego autora oddziałują na mózg człowieka bez możliwości, albo raczej świadomości ich spostrzegania. Patryk Chrzan potrafi doskonale manipulować psychiką potencjalnego czytelnika. Ta siła przekazów podprogowych jest dość dobrze widoczna w wierszach pt.: niedojrzałość, sondowanie drugiego dna – czerwiec 83, domykanie drzwi – maj 87, stypa. Poeta manipuluje naszym zachowaniem stosując w nich symbolikę klaustrofobiczną, jak np. w wierszu przestrzenna klaustrofobia (s. 42), gdzie pisze: z czym do mnie piszesz, poetko z dowodem/ tożsamości świeższym, niż mój ostatni tekst./ to autobiograficzny list, czy może już wersy/ułożone według klucza trafiającego idealnie,/do zamków z pozoru nie do zdobycia?//piszesz, czy przemawiasz? na pewno nie krzyczysz,/bo wam szeptać nakazano, ale nie czekać. teraz dojrzewa się szybciej, choć owoce marniejsze/ z krótszym terminem, chyba że chemia i fizyka//wysokich ciśnień na pierwszy plan/lub chociaż za plecami.
Jak widać, bodźcami do tego typu refleksji, przysłużyły się poecie, nie tylko własne teksty, pisane dość dawno, ale także reminescencje, kremy młodości, litry kawy, papierosy, życie słonia, muszki owocowej, pokarm w formie odłamków słów, mieszkanie pełne przeciągów, porcelanowe korytarze. Bodźcami do napisania tych wierszy stały się również biografie zwykłych ludzi, rzeczy widzialne – opłukiwanie stóp, wynoszenie zmarłych, wychodzenie z siebie i z czasu, dziewczynka, która jest epilogiem; rzeczy niewidzialne – nadzieje jak wolno stygnące emocje, śmierć rześka jak wróbelek.
Obok poezji Pawła Łęczuka, Sławomira Płatka, Kacpra Płusy, ta poezja wydaje się być znacznie dojrzalsza i bardziej wyostrzona na wszelkie bodźce wzrokowe i słuchowe. Patryk Chrzan przekazuje w tych wierszach ulotność tego świata, wszystkie ważne wydarzenia, zapamiętane z przeszłości mniejsze tygodnie. Wydaje się, że przeszłość jest dla tego poety rzeczywistością i wolno w nią wkroczyć, nawet po kilka razy dziennie. Te wiersze hipnotyzują i pozwalają pobiec biegiem na skraj w kwiecień 1986 roku. Zrzucić pierwsze skóry, przejść przez pierwszą zmianę czasu, spłynąć po udach kroplą.
Przekazy podprogowe Patryka Chrzana, można zaliczyć do późnych debiutów, ale jest do debiut, jak najbardziej udany. Ma w sobie to, coś, co wywołuje kilkumiesięczną bezsenność. Nie pozwala przejść obojętnie wobec śmierci, która jest jabłkiem w czerwonej sukience, chińskiej dziewczynki mającej urodziny, obok rachitycznych traw. Wydaje się, że wszystko spełnia tu swoją określoną, nadrzędną rolę. Patryk Chrzan stworzył siebie z tych wszystkich widzianych i niewidzialnych rzeczy. Stworzył siebie innego. Bardziej ironicznego.
Część odbieranych przez poetę bodźców jest też w pewnym sensie ostrzeżeniem przed zbliżającym się zagrożeniem. Wydaje mi się jednak, że Patryk Chrzan przekracza te niebezpieczeństwa w swoim umyśle. Nie daje się zwieść obłudnemu nurtowi, jezsusom znalezionym w jajkach, inkwizycjom słowa. Poeta na pewien sposób przetwarza i afirmuje podprogowo ten świat.
Poeta zdaje sobie sprawę z tego, że przez całe swoje życie zmieniał się, nie tylko zewnętrznie, ale także i wewnętrznie a dziś pomaga zmieniać się potencjalnym czytelnikom, którzy nie mają czasu codziennie tych afirmacji podprogowych doświadczać.

Patryk Chrzan, Przekazy Podprogowe, Wydawnictwo internetowe e-bookowo/ MiPBP w Będzinie, Będzin 2013

sobota, 17 maja 2014

Do wierszy Poeci!

VIII Poligon Poetów - 22 maja 2014 r.



I Edycja Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego ABERRACJE

\
Jury w składzie: Paweł Barański ( poeta, animator kultury),
Wojciech Brzoska ( poeta, muzyk, resocjalizator), Marcin Orliński ( poeta, prozaik, publicysta, krytyk) dokonało następującego podziału nagród:

I miejsce: Marzena Orczyk - Wiczkowska (Dąbrowa Górnicza)
II miejsce: Piotr Zemanek ( Bielsko - Biała)
III miejsce: Janusz Radwański ( Kolbuszowa)

Wyróżnienia:

Piotr Macierzyński (Łódź)
Marzena Jaworska (Warszawa)
Daria Dziedzic (Dąbrowa Górnicza)

Na konkurs wpłynęło 300 zgłoszeń z całej Polski ( a także kilka zgłoszeń polskich poetów mieszkających za granicą). Duże zainteresowanie twórców konkursem spowodowało wyśrubowanie poziomu artystycznego. Można zatem z pewną tylko dozą ostrożności wnosić, że nadesłane zgłoszenia, na czele z wyłonionymi zwycięzcami, stanowią papierek lakmusowy najnowszej poezji polskiej oraz przeważających w niej trendów. Drukowane przez nas teksty pomyślnie przeszły fachową weryfikację jurorską.
Siemianowickie Centrum Kultury


Pierwsza opinia o cracku:):) Jerzy Beniamin Zimny napisał:

wtorek, 13 maja 2014
Debiuty 2013


Odkąd sięgam pamięcią, nie było tak obfitego w świetne debiuty roku. A pamięć moja sięga połowy lat siedemdziesiątych, kiedy zacząłem realizować swoją pasję rejestrowania książek debiutanckich w obszarze poezji. Było to bardzo ciekawe zajęcie, pamiętam- Dom Książki usytuowany w pobliżu Okrąglaka, raz w miesiącu dreptałem na drugie piętro gdzie królowała poezja, regały z debiutami były miejscem moich penetracji. Ukazujące się debiuty bez wyjątku trafiały do takich księgarń, na niektóre tytuły obowiązywała subskrypcja, nawet w przypadku znaczących debiutów, których wprawdzie było niewiele, ale rozgłos robił swoje, wydawcy byli bardzo czuli na takie sytuacje, trudno się dziwić a jeszcze dzisiaj zwłaszcza - trudno zrozumieć, że książka może być przedmiotem reglamentacji? I była, pomimo bardzo dużych nakładów rzędu dziesiątek tysięcy sztuk egzemplarzy? Różnica między dziś a wczoraj jest przepastna. Dlaczego? Odpowiedź tkwi w nieograniczonym dostępie do rynku każdego, kto chce pisać, a nie kupować książki. To już nagminne i może świadczyć o kurczącej się rzeszy poetów z prawdziwego zdarzenia. Poeci czytali poezję i nadal czytają, ci, co uważają się za poetów nie czytają, bo brakuje im bakcyla, którym nie zdążyli się zarazić, dotyczy to głównie autorów debiutujących w późnym wielu. Możliwość publikacji w Internecie spowodowała prawdziwą erupcję wydawniczą, nie idzie to jednak w parze, z jakością, ilość wydawanych książek rocznie przerasta możliwości finansowe czytelnika i wprowadza dezorientację, jeśli chodzi o wyłowienie wartościowych pozycji.

Ubiegłoroczne debiuty mocno potrząsnęły środowiskiem literackim. Jest to skutek ekspansji młodych, bardzo młodych poetów, którzy sygnalizowali już swoje aspiracje kilka lat temu. Mieli, na kim się wzorować, lecz w odpowiedzi narzucają swoją odmienną osobowość, demonstrują już nie sprzeciw jak to było zawsze, lecz odejście od gruntu wydeptanego przez poprzedników. Grunt nie zawsze twardy i ugruntowany w sposób akademicki. Nie może być mowy o jakichkolwiek eksperymentach, tacy poeci jak Taranek i Brewiński proponują nowomowę upstrzoną muzyką i tańcem, z kanonów czynią zabawę w rytmie swoich ulubionych figur, Do tego w aurze magii oczyszczonej z mistycyzmu prowadzą dialog z potencjalnym czytelnikiem zmuszając go do zwariowanej zabawy kończącej się ekstazą, w najlepszym przypadku szokiem emocjonalnym, niezależnie od wieku, a więc w jakiś sposób sobie tylko wiadomy, uzyskują akceptację a nawet uwielbienie, zwłaszcza u młodych czytelników. Clubbing Brewińskiego i Repetytorium Taranka, śmiało mogę nazwać wydarzeniem poetyckim roku. Nie ukrywam, czekałem na te debiuty albowiem publikacje obu poetów w ostatnich latach, ich, jakość, zapowiadały sukces. Nominacje do Sileliusa, są tego potwierdzeniem, a komu przypadnie palma pierwszeństwa, dla mnie jest obojętne, ponieważ obie książki są znakomite, różnią się od siebie, co świadczy o pojawieniu się odrębnych głosów, jeśli nie nowych indywidualności w świecie poezji polskiej. Z ubiegłorocznych debiutów, trzeba tez wymienić, z obowiązku, Seweryna Górczaka, Szymona Jakucia Domagałę, Martynę Buliżańską, a także poetę z Poznania, Macieja Rasia. Cała czwórka w plebiscycie internetowym zajęła czołowe miejsca. Wśród nominowanych znalazły się debiuty Arkadiusza Kwaczka, Łukasza Kuźniara, Rafała Krause, Szymona Słomczyńskiego, Karoliny Kułakowskiej. Dużo, bardzo dużo dobrych debiutów jak na jeden rok. Raduje się serce i podpowiada, że o przyszłość poezji możemy być spokojni. Korzystając z okazji wspomnę o bezpośrednim zapleczu, na horyzoncie pojawiły się nowe sylwetki młodych, nie mam wątpliwości, że debiuty Patryka Nadolnego i Piotra Jemioły będą również znaczące. Jestem pod wrażeniem ich dojrzałości warsztatowych, zrozumieli, że ja liryczne na jakiś czas przeszło do historii, jeśli kiedyś powróci to na pewno w innym wymiarze znaczeń, a doświadczenia Brewińskiego i Taranka znajdą epigonów, chociaż nie będzie to łatwe. Decyduje osobowość i talent, tego nie da się powtórzyć, co najwyżej powielić w mniej udany sposób.

Na koniec o debiutach późnych. Było ich sporo, nawet całkiem sporo. Mają tendencję wzrostu pod względem ilości wydawanych tytułów. Zaryzykuję liczbę około pięćsetki? Z tych, co czytałem na pierwszy plan wybijają się debiuty Bożeny Kaczorowskiej i Łucji Dudzińskiej. Obie poetki publikują od kilku lat, a więc pod mocnym wpływem szeroko pojętej percepcji warsztatowej zorientowanej na konkursy i panujące kanony, modne w określonym czasie. Stąd naleciałości rustykalne u Dudzińskiej, stąd opisowość u Kaczorowskiej. Przy czym Kaczorowska stara się pokazywać swój świat w sposób niebudzący wątpliwości, przywołuje miejsca z pamięci i nadaje im jakby nowe znaczenia semantyczne, to duży plus. Piętna narracyjności trudno się pozbyć, jeśli poeta nie ma za sobą doświadczeń poprzednich okresów uwikłanych w różnych nurtach i sposobach operowania językiem. Myślę, że następne książki Kaczorowskiej będą zdecydowanym krokiem naprzód, bo nie wierzę, aby obojętnie odniosła się do tego, co obserwujemy w ostatnich latach w obszarach poezji. Zwłaszcza, jeśli chodzi o język. Niewątpliwie jest to znaczący debiut i moje wyrokowanie nie tak bardzo mija się z prawdą, jeśli dla porównania posłużę się kolejną książką Darii Dziedzic, wydaną niedawno w Poznaniu. Jestem pod wrażeniem przeobrażeń języka poetki z Dąbrowy Górniczej, tomik szczególny, widoczna w nim dojrzałość, co wróży na przyszłość bardzo mocną jej pozycję. Doświadczenie wynikające z obcowania z poezją na przestrzeni wielu dekad przysłużyło się Aldonie Borowicz, jej najnowszy tom: Cienie na rozwietrze, jest potwierdzeniem wybitnego talentu poetki z Warszawy, wydobyła dla siebie najlepsze cechy poezji powojennej, wiersze znakomite, język i składnia nie dają się odnieść do dokonań innych poetów, porównywalne z poezją Zbigniewa Jerzyny, natomiast dramaturgia odchodząca od natrętnego „ja” tak częstego w poezji dzisiejszej, mimo że poetka mówi od siebie, jest czymś zupełnie nowym, takie żyjące i chodzące alter ego, transformacja materii i ducha na potrzeby treści w taki sposób, aby nie zbanalizować tego, co oczywiste a jednocześnie odkrywane na nowo w sposób odrębny. Polecam czytelnikom zarówno Crack Darii Dziedzic jak i nowy tom Aldony Borowicz.
Gdyby debiut Lucji Dudzińskiej ukazał się pięć lat temu, byłoby to wydarzenie. Nurt nowego rustykalizmu zapoczątkowany przez Roberta Miniaka i Teresę Radziewicz został zauważony i umocnił pozycję obojga. Dudzińska nie potrafiła się z tym uporać, stąd w tomie: Z Mandragory panuje swoista mieszanka żeby nie powiedzieć mieszanina tropów zaprzęgniętych do nowoczesnego rydwanu z elementami baroku, które nie wiadomo, czemu mają służyć, treści czy aurze niedającej się porównać z żadnym nastrojem, scenerią a jedynie mogą pobudzać huśtawkę stanów emocjonalnych: (…) pierwsza żona gotowała bigos od święta, bo wspólnych wakacji nie pamięta, ale krakanie, krzyki mew i szum skrzydeł (…) albo:, Gdy na mnie patrzysz zamieniam się w szamankę. Gdy dotykasz staję się kotem – wbrew sobie (nie lubię kotów) To znaczy, że mam się łasić przyklejać do ręki, którą podajesz każdemu.(…) Nie przekonuje mnie ta poezja, wiele takich wyznań w przeszłości zapadło na niepamięć, ja natrętne, ja poszukujące usprawiedliwienia dla siebie w gąszczu niedomówień, ja dyktujące swoje prawdy o znaczeniu uniwersalnym, z mikrokosmosu w makrokosmos i na odwrót, o czym pisze Edyta Kulczak na łamach Latarni Morskiej. Idealizowanie nie prowadzi do czegoś akceptowalnego, przeciwnie, jest kiepskim lakierem surowej powłoki, pod którą kryją się bogactwa Wieży Babel, czyli spuścizna ostatnich lat, w której język schodzi na dalszy plan a liczą się jedynie zabiegi o kreację nowej osobowości twórczej, w klimacie szamańskim, w środowisku wyszukanych rekwizytów tak, aby czytelnik popadł w nastrój tajemniczości. Kiedy to minie, wraca rzeczywistość i nasuwa się pytanie, w jakim celu pisze się poezję? I to, co czytam, czy w ogóle jest poezją. Z niecierpliwością będę wyczekiwał kolejnej książki poznańskiej poetki, nie wątpię, że będzie to poezja najwyższych lotów, ponieważ ambicji i uporu nie można jej odmówić.

http://jerzybeniaminzimny.blogspot.com/2014_05_01_archive.html



Jerzy Beniamin Zimny

sobota, 26 kwietnia 2014

Daab - Ogrodu Serce (teledysk)

XXIX WIOSNA POETYCKA MIEJSKI OŚRODEK KULTURY SŁAWKÓW

Laureaci:
I MIEJSCE: ZDZISŁAWA KUBALA - DĄBROWA GÓRNICZA- STRZEMIESZYCE
II MIEJSCE: WIKTORIA SZUMIATA -BĘDZIN
III MIEJSCE: DARIA DZIEDZIC (ex equo)- DĄBROWA GÓRNICZA
III MIEJSCE: MAŁGORZATA BORZESZKOWSKA - LĘBORK
Wyróżnienia: EDWARD PRZEBIERACZ, BARTŁOMIEJ WOŹNIAK, MAŁGORZATA OSOWIECKA, MARTA JURKOWSKA



poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Trzeci tomik crack już jest:) crack wydany w wydawnictwie Gniotownik pod patronatem zeszytów poetyckich.

Witam

No i doczekałam się III tomik mam już w swoich rękach. Nosi imię crack. Pojawił się wraz z powstaniem nowego wydawnictwa Gniotownik Jacka Kukorowskiego w Poznaniu, pod patronatem Zeszytów Poetyckich. Premiera odbyła się już w sobotę 12.04.2014 roku w Częstochowie. Było świetnie. Dziękuję:)

poniedziałek, 17 lutego 2014

Marcin Sas, Bezpowrotne wakacje Tourette’a




Czasem nie trzeba daleko szukać, żeby odnaleźć sens bycia w świecie, który jest przesycony złem i niepewnością istnienia. W tomiku Marcina Sasa pt. Bezpowrotne wakacje Tourette’a odnajdziemy swoje stałe miejsca, zakorzenimy się, wchłoniemy w siebie czarne kołysanki, języki zaokrąglone do puenty, stany lękowe z centrum.
Już sam tytuł jest niezwykły i wprowadza nas w problematykę wrodzonych zaburzeń neurologicznych. Poeta nie bez powodu odnosi się do medycznej symboliki. Chce, bowiem pokazać świat człowieka chorego, ograniczonego schorzeniem mózgu. Według lekarzy większość objawów Tourette’a ma niewyjaśnione podłoże, a przebieg schorzenia jest przewlekły. Często zapadają na tę chorobę dzieci, stąd być może są to bohaterowie, którzy występują w tomiku Marcina Sasa.
Marcin Sas próbuje zmierzyć się z tą chorobą, wyjaśnić jej znaczenie i sens w sposób poetycki. Wszystkie wiersze mają objawy tej choroby. Tiki motoryczne, wokalne, zaburzenia koncentracji, nadpobudliwość oraz utrudniona kontrola nad odruchami charakteryzują bohaterów wierszy autora Bezpowrotnych wakacji.
Łapanie śniegu w usta, rozkład ciała, topnienie języka to nie jedyne objawy tej choroby pokazane w wierszu Nocny rozkład (s. 17). Marcin Sas zabiera nas w świat pełen pobrzękiwania, mlaskania, nieskoordynowanych ruchów. Przecież wcale nie jest tak łatwo odnaleźć sen łatwy do psychoanalizy, rozebrać swój oddech, pominąć obowiązek pisania. Dla podmiotu lirycznego ważny jest każdy gest, nawet zamarzanie języka, odkaszlnięcie duszności.
Terapia behawioralna jest tylko jakimś wyjściem dla łagodnej opcji Tourette’a. A tutaj mamy do czynienia z przypadkiem ciężkim, nieuleczalnym. Podmiot liryczny mocno zakorzenia się w nawyku myślenia, wspominania, błotnistych placach zabaw, wiedząc, że wszystko jest z góry skazane na cierpienie i śmierć.
Zdaje sobie sprawę z tego, że wszystko jest niestałe i mija, ale najpierw daje nam mocno w kość porównywaniem przeszłości z pustką, uzupełnianiem braków lirycznością pozorów.
Podmiot liryczny patrzy na świat wokół z dystansem, ale jednocześnie wie, że ciężko jest zapamiętać sposób,w jaki pijesz wino (Na tym skończyliśmy, s. 36), parafrazować kroki, potwierdzać brak wierzytelności.
Milczenie i krzyk widziane są przez cierpiący podmiot liryczny inaczej niż zazwyczaj, mają swoje źródło w nocnych obrazach, torach kolejowych, odcinkami szkła na skórze, nocną wódką. Zapisane w strofy oddają niepewność podmiotu lirycznego o swoją teraźniejszość, swój spacer, oprocentowanie znaczeń.
W poezji Marcina Sasa nic nie jest proste i trzeba doszukiwać się znaczeń, aby poznać tak naprawdę, kim jest podmiot liryczny i czego pragnie od życia. Przez strofy większości wierszy przewijają się dowody jak zapałki, poetyckie osobowości, ciała roznoszące się na jesień. Kontrolowanie ruchów powiek nic nie daje, a jeszcze bardziej pogłębia nieznośną ciężkość bytu.
Wiersze Marcina Sasa, to szpital obsceniczny, w którym podmiot liryczny wypija syrop i wódkę na kaszel, kasuje bilety na przejazd do śmierci, zalega oddechem w centrum świata, zaczyna bać się ognia.
Wyobraźnia poety jest niesamowita i warto wejść do niej, aby zobaczyć z daleka, każde poważne słowa, liście pękające pod nogami, synonimy po czasie. Ze szczególną atencją polecam ten tomik potencjalnemu czytelnikowi, dla którego poezja jest formą autoterapii.