poniedziałek, 21 października 2013

Eliza Moraczewska, Jako w niebie -recenzja











Książka Elizy Moraczewskiej pt. Jako w niebie jest obyczajowo - psychologicznym studium o samotności człowieka w świecie. Jak wiemy, są różne rodzaje samotności, z którymi mamy do czynienia w swoim życiu. Często jest to sytuacja przejściowa, spowodowana różnymi okolicznościami, dla innych staje się czymś, co na stałe wpisuje się w ich życie.
Tak dzieje się w przypadku głównej bohaterki Igi - wdowy. Kobieta zastanawia się, czym lub kim, tak naprawdę jest samotność i co potrafi zrobić człowiekowi. Jak sama twierdzi: „pełne nienawiści kobiety z balkonów, których świat został zakleszczony w łupinie samotności. I czy to ich wina, że słyszą tylko szum samochodów, którymi inni, nieznani im ludzie podążają do równie niepojętej i nieznanej pracy?Czy spalić je za to, że nie wiedzą, że nie znają? Mają tylko tę nienawiść i tę samotność, a obie jak bliźniacze siostry wypływają z łona jednej matki w tym samym momencie. Mają tylko te dwie siostry. Czy ktokolwiek może się dziwić, że nie oddadzą ich nikomu, nigdy, za żadną cenę? Że prędzej spalą się we własnej skorupie?Czyżby ciągnęło je do cudzego nieszczęścia, by nadwyrężyć poczucie, że nie tylko one są wobec własnego bezsilne?”(s.21)
Jak się okazuje, samotność może być wynikiem rozpadu relacji interpersonalnych. Eliza Moraczewska, autorka książki Jako w niebie, daje w niej wiele przykładów na to, jak samotny może być człowiek we współczesnym świecie.
Myślenie głównej bohaterki Igi o samotności nasila tylko poczucie izolacji i natrętną obserwację sąsiadów. Według badacza Richarda Bootha, profesora psychologii i psychoterapeuty w jednym, wiadomo, że samotność jest zjawiskiem wielowymiarowym a osoby, które zostały przez nią dotknięcie są bardzo różne. Jak twierdzi Booth definicji samotności jest wiele.
Każda z nich mówi różnych wymiarach samotności, o których pisze Eliza Moraczewska w swojej książce. Mamy tutaj do czynienia z niedostatecznym przystosowaniem się do życia społecznego, do różnych czynników sytuacyjnych ( np. izolacja społeczna, czy przestrzenna).
Bohaterka Jako w niebie dlatego jest samotna, ponieważ ma nierealistyczne oczekiwania wobec siebie i innych, ma ciągłe trudności w budowaniu zaufania do ludzi, określony sposób myślenia o świecie oraz różne przekonania, które dotyczą zachowań ludzi i zdarzeń dziejących się wokół niej.
Samotność pojawia się w życiu Igi jako bardzo intensywne odczucie. Można wręcz powiedzieć, że poczucie samotności Igi, to poczucie przytłoczenia niemożliwym do zniesienia uczuciem odseparowania na bardzo głębokim poziomie. W tym momencie odnieśmy się do Bootha, który uważa, że „subiektywne doświadczenie samotności jest kluczowe i czasami tak dotkliwe, że osoby, które cierpią z tego powodu z trudem są w stanie myśleć o czymkolwiek innym”. Ludzie naprawdę samotni czują się nieszczęśliwymi, pustymi.”
Taką osobą jest właśnie Iga. Uważa ona, że jest nieszczęśliwa, impulsywna, niespokojna, pełna rozpaczy. Wie, że nigdy nie uda jej się pokonać samotności, nie pomogą nawet wyciągnięte w gniewie ręce ani błagania.
Iga, pragnie zapełnić czymś czas, dlatego obserwuje swoich sąsiadów, snując na ich temat różne refleksje. Jej samotność jest chroniczna, nie występuje przejściowo, tylko przeradza się w manię prześladowczą. Pokazuje tym samym, że interakcje międzyludzkie są bardzo płytkie, niepewne, wymuszające sztuczność. To, właśnie w niej rosną społeczne bariery w postaci alienacji, wstydu, czy poczucia winy „wstyd teraz i wstyd wtedy. Wtedy - impulsywny, nie do końca uświadomiony, teraz - powolny, rozchodzący się po całym ciele milionami parzących macek. Wstyd jako kolor. Wstyd jak krew. Wstyd w kolorze biskupich słów: I przyjmuję cię w poczet cór kościoła rzymskiego. Niechaj będzie wola twoja. Jako w niebie...” (s.17)
Iga prawdopodobnie doznała takich niepowodzeń, które wywołały u niej duży lęk przed ludźmi. Samotność Igi wywołuje różne,czasami bardzo poetyckie przemyślenia, które są, jakby to powiedzieć, mechanizmem obronnym. Momentami wydaje się, że wierzy ona w zabobony „ Wzdrygnęła się. Zimny cień przemknął po słonecznych plamach na ścianie. Nie powinno się w biały dzień spoglądać w zwierciadła, w których odbijają się omszałe cembrowiny studni i spróchniałe polany pełne sinoróżowych czerwi. Bała się coraz częstszych szelestów. Nie pomagało racjonalne tłumaczenie. Za dużo książek. Za dużo filmów. Zagazowanych młodych kobiet. Snów. Chmar liści nad cmentarzami wyjących bulgotliwie coś, co nieuchronnie zaczynało przypominać ludzką mowę. Zaklęcie. Chichot banshee.” (s.41)
Takie poetyckie przemyślenia odkrywają prawdziwą duszę bohaterki. Pokazują czego Iga najbardziej się boi, co ją przeraża w zwierciadłach, szelestach, spróchniałych polanach. Widać, że wszystkiego się lęka, wszystkiego, co rzeczywiste i nadrealne. Boi się fizycznych spotkań i snów.
Ten lęk izoluje Igę od wszystkiego, co normalne, co ludzkie, ale ona nie widzi w tym nic złego. Jak sama mówi „ Nie widziała nic zdrożnego w tym, że jej izolacja ciągnie nienawiść za nogę, jak mała dziewczynka wlecze ukochaną szmacianą lalkę.” (s. 59). Jej izolacja była w głównej mierze wynikiem zapominania o tym, co najgorzej bolało. Zdawała sobie sprawę ze swojej nieudolności, słabości, wyleniałości.
Bycie wdową jest dla Igi nie do zniesienia, kiedy wokół spotykają się ludzie, rozmawiają, śmieją się z jakiś swoich żartów. Nie potrafi zapanować nad swoim życiem
„ Żyła sobie samotnie w samotni samotna kobieta. Nie miała nawet kota, a jej balkon porastała pleśń. Przędła nici między oknami, tkając bezpieczną sieć, która miała zamortyzować uderzenie po ewentualnym skoku. Nie skoczyła. Wzięła kota. Zaniedbała tkanie sieci. A kot skoczył jej do gardła i rozorał oczy. Koniec.” (s. 96)
Samotność nigdy nie wychodzi człowiekowi na zdrowie.Zawsze prowadzi do moralnej degeneracji i fizycznego unicestwienia. Uważam, że książka Elizy Moraczewskiej ma swoją głębię, której należy przypatrzeć się z bliska i znaleźć się choćby na chwilę w świecie głównej bohaterki.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz